Zastygłem. Czas zwolnił.
Liście z drzew zaczęły spadać
między wiersze moich myśli
Trawa rośnie między palcami moich stóp
Wiosna grzeje moje dłonie
Lato suszy moją skórę
Jesienny deszcz pieści mnie
Zima chowa pod czapą śniegu
Wschody i zachody słońca, jeden po drugim.
Niebo w ciągłym ruchu.
Wino pnie się po moich nogach
Ptaki mają gniazdo w moich włosach.
Zapadam się w sobie i znikam
Nie patrzę już na ludzkie sprawy.
Spadam w otchłań zieleni, rozpływam się w mym ogrodzie.
Przyjdź proszę, dotknij mnie
Usiądź na trawie mojej skóry.
Schroń się w konarach mojego ciała
Jestem tu, wreszcie naprawdę żyję...