pieszcząc noce
tulę jak skarb na końcu tęczy
przystanąłem na pomoście
patrzę w dal twoimi oczyma
zmarszczki na wodzie odbijają kolory
zapachem kobiety
rozświetlają drogę poszukującym
eden jest tak blisko
światło chowa się za mój wstyd
barwy życia obnażają nagie myśli
zapisane niebem
najczulej
dla kontrastu z naprzeciwka
podaruj mi rozdwojenie języka
kiedy po drugiej stronie
słońce wzejdzie błękitem
pocałuj tak jak potrafisz
rzucimy boga na kolana