skrzętnie ogarniam co było
co będzie
nie śmiem nawet marzyć
teraz nabrało lepkiej słodyczy
barwy tęczy pogubiły szarość
po prostu jesteś
daj mi łyk ze źródła
to takie niewymagające
nie zgubię więcej rozkoszy
nie mogąc pozwolić na kolejny trans
bądź moja naturalnie
wysublimowane krople pożądania
nocą zabiorę na pamiątkę
śniąc o bogactwie doznań
kiedy znów wyjdziesz bez słowa
nieoczekiwane
trzaskając zamkniętymi drzwiami