Kroki, jeden, drugi, tysiąc,
zbliżają się,
oddalają się, są tu, są wszędzie.
Miarowo dudnią, tupot, szelest, nawałnica kroków.
Otaczają mnie, idą po mnie, są bliżej i bliżej.
Czuję jak faluje powietrze, jak podnosi się kurz,
fala idzie po mnie, wzbiera, narasta i uderza
o drzwi i ściany,
odgłosy kroków tłuką się do okien jak ptaki.
Przestrzeń maleje, gęstnieje powietrze i podchodzi do mego gardła.
Dusi.
Kurz pali w gardło i zabiera oddech.
Fala napiera na piersi jak marmur i przygniata, nie pozwala uciec.
Nie mogę się poruszyć.
Nie mogę odejść, nigdzie.
Nie ma już miejsca!