szukając ciebie pomiędzy
zmrokiem a brzaskiem
pustych ścian
biel przechodzi w czerń
a ty
tańczysz jak natchniona
gdzieś tam w deszczu
łez
gubię krok nie czuję rytmu
od kilku obrotów klepsydry
nasze nuty
nie są zsynchronizowane
pośród cichych dni
na parkiecie gra muzyka
nuty wytarzane
w ósemkach szesnastkach
pół i ćwierć głuche
w załamaniach prześcieradła
rozbrzmiewa fałsz
noc ukryta
w dwudziestą czwartą kawę
na granicy świadomości
nie pomaga
otwieram okno może tam
jedyna szansa ucieczki
spacerem po parapecie
wydeptuję ścieżkę cierpliwości
krok za krokiem
stopa za stopą
wdycham zapach który uleciał
by znów poczuć z bliska
ulica pachnie kobietą