projekcją darmowych nadziei
w jak długo jeszcze
niczym głaz zimne usta
całują milczeniem idą
namiastką wspólnych kroków
marzenia nagie od cierpień
krętą aleją ku przeznaczeniu
pośród drzew samodzielne szeleszczą
liśćmi szukającymi zagubionych
zieleni zrozumienia
w splocie
zakochanych dłoni