w monotonii nocnych wycieczek
nie pieszych nieprzytomnie
wilgotnych rosą tylko dla mnie
ofiarowałaś niedosytem pożądania
jakże ulotne we mgle
bezsilności wobec pragnień
bliskość
teraz milczy zaklęta
w kamień zamiast koronek
ubrałaś nagość rozumiem
nie do końca twarda
powierzchownie dajesz nikłe szanse
powodzenia bym powiedział
ale nie potrafię bo wiesz
jak to jest kiedy chcesz
jak ja w popiołach bez odrodzeń
marnujesz nadzieję
pozwalając żeby stało się nic
zanim odejdziesz
naucz mnie pożegnań