kątem oka w puste menu
duszą degustując znikome
zaglądał uczucia rozczarowaniem
wpychał pomiędzy kieliszek czystej
a miłość i zaufanie
samozaciskową pętlą zdobiły szyję
wolną od łańcuszka z bozią
w tle
melodią z innej epoki brzmiał hymn
nałogowców grany od niechcenia
przez pijanego maestra
który już widział w swoim życiu
kilku takich co przy nutach
tej ostatniej niedzieli strzelali sobie w łeb
śladami zachłannych palców
coraz mniej istniejąc wróżył
z fusów cierniową koronę
wkładaną na niedokończone słowa
malujące dwie twarze
z których jedna
wyblakła