Pokracznie
Jak śpiewam dziwacznie
Skrzekliwie
Wymyślam zajęcia
Będąc ciągle leniwie
Uwikłaną w nieróbstwo
Potraktuj mnie jak Boginię
Jak Bóstwo!
Ja będę tak pachnieć
I emanować bezczynnością
Tylko spójrz na mnie
-Och Natchnieniu-
Z miłością
Wiem, jak nie chcesz
Bym czytała
I jak pragniesz, bym się
Bała
Wiem, że kochasz mnie zlęknioną,
Tak rozdartą i zmartwioną
Wiem, że nie chcesz bym rodziła,
Gotowała, czy uczyła
Chcesz mnie tylko do tworzenia
Moja Weno, słowa Twego,
Moim głosem, moją dłonią
Dzięki Tobie tak mnie bronią
Losu tchnienia
To dla Ciebie – dla istnienia
Głosu nieba
Wiem, tak wiem, że tego trzeba
Twej radości
Aby spełniać powinności
Dane w Tobie
Jednak licz się z tym, mój Miły
Że świat ludzi jest zawiły
Licz się z tym, że nie jest łatwo
Pośród glonów płynąć tratwą
Ja przed sobą mam rekiny
Chociaż wiem - nie z Twojej winy
Pozwól mi na bycie sobą,
A podzielę się też Tobą
Z tym, co słucha
Tylko proszę, nie wybuchaj
Znów w kościele