dziadek wędrujący krawędziami pola
łyki zsiadłego mleka zimnego w studni
pamiętającej pierwsze pocztówki
z wiekowych albumów na strychu
ja cały w porzeczkach jabłonkach
niczym w zaczarowanym ogrodzie
hasam półnagi tuląc wyobraźnie
ziemią umorusaną w niewinnej radości
zapach pobliskiego lasu
piszący poematy z powietrza
i babcia poczciwa dobra starowinka
woła a pójdź no tu smyku
kartofelków nagotowała z masełkiem
kopru nienawidziłem
ale ten klimat
pozostanie we mnie na zawsze