jest lampą dla moich stóp
prowadzi
unikam krawędzi
i tak spadam
Twoje światło
jest orzeźwieniem dla oczu
razi
choć pozwala patrzeć
nie wiem czy Cię rozumiem
chcąc czy nie chcąc
zastanawiam się
powinnam być w tym ślepa
uporczywie więc stawiam każdy krok
tak bardzo chciałabym i ja
znaczyć tą drogę
pragnę świadectwa
złożonego przez miliony
idziemy
wespół
nieprzytomni
jak z mężem
tak i Ty z oblubienicą
jedno ciało
trzymasz to wszystko we mnie
niech w końcu wybuchnie
niech się rozproszy
Twoje światło
wymyka mi się z rąk
chce je dotknąć
nie tylko wzrokiem
Twoje światło
otula tam gdzie mrok
podąża z wiatrem
tam gdzie nikt nie dosięgnie
jak łańcuchem splecione kolana
stawiam kroki niepewnie
jakby ograniczona światem
któremu się to nie podoba
nie boje się kpin
nie boje się już strat
niezrozumienie
dotyka tylko tych
bez poznania