spontanicznie wysłany pocałunek
z bańki mydlanej
zdegradował błękit do roli kamienia
te schody prowadziły donikąd
nie uwierzyłaś w drzewo
teraz żywioły mojej ziemi
śmieją się ze mnie
i wytykając palcami
kromki chleba smarują ciszą
w odtrącenia dokonane
niedokonane wybory
mogły stanowić wstęp do przyjaźni
preludium do razem a powiało
jedynie pornografią przemijania
głodny jadłem winogrona
czując smak mortadeli
w takim momencie
na niebie nie ma tęczy