spokój bezsennego wieczoru
zaproszeni do tańca
ludzie podobni deszczom
gaszą pragnienia
i tworzą burzę nosząc w sobie ogień
na parkiecie fantazji
nie ma rutyny
bogowie do granic
pożądliwi umysłem na krawędzi
celują palcem w zapach pożądania
iskra żaru i kradną księżyc
popijając dżina z butelki
sięgają gwiazd nie licząc chwil
poza nimi do rana
nic więcej nie ma znaczenia