tam gdzie ci najlepiej
karmiąc gołębie starta w proch
na sto jeden milczeń
stroisz wczorajsze zegary
moralny amor śni o dłoniach
na wypadek gdyby zgasło słońce
w nadciągający wieczór zawsze można
bez zezwolenia malować teraz
niby przezorne obrazy z księżycem
w tle rozświetlone przez cztery świece
na terytorium spłoszonych nadziei
kiedy zgaśnie ostatni ogarek
słowa porwane na strzępy
ujrzą świt
przebudzone na podstawie jutra