a rany świeżo nacięte strofą
pozbawiony białych ścieżek
na stuprocentach celulozy
po twojej stronie zimy
pozostawiam krwiste ślady
woskiem osocza rachunki za miłość
pieczętując w tęsknoty
dzień dobry na dobry wieczór
anatomią nienapisanych
słów obserwuję nieba za zakrętem
gwiazd znika ziemia
zapachem tamtych kwiatów
wpinałem ci we włosy wiatr i nadzieję
to spadło prosto z pieca
ale w tym parku
potrafiłaś zabierać nawet aleje
między wersami
wciąż kapiesz na czerwono