marzenia marzeniami, niektóre nierealne mamy,
przynajmniej w snach o które nie prosze,
zawsze Cię widzę i jakoś to znosze.
Pojawiasz się w najmniej oczekiwanym momencie,
to, że mi się to podoba, w ogóle nie zaprzecze.
Jednak cały miesiąc milczysz, po czym odzywasz się bezczelnie,
uśmiechasz się i dziwisz, dlaczego się nie cieszę.
Zachowujesz się czasem jakbyś był nie z tego świata,
być może jeszcze nie wiesz czym jest prawdziwa strata.
Stoisz czasem w miejscu, z boku wszystkich obserwujesz,
mógłbyś choć raz zdradzić co naprawdę czujesz.
"Największa jest wina w tym, kto nie chce prawdy słuchać"
to idealnie o Tobie, nie trzeba innych odbiorców szukać.
Często masz mnie gdzieś i to nie fer,
czasem dla Ciebie liczy się tylko, kto ile na koncie ma zer.
Jesteś cynikiem, bywasz egoistą,
ale co z tego skoro całą resztę pozwolę sobie nazwać zajebistą?
Ten Twój styl życia, słodki smak bycia,
Twój oddech który chłonę jak powietrze,
narkoman, który woła "jeszcze".
Usta, włosy i te nieziemsko cudowne oczy,
patrzenie w nie to sama w sobie słodycz.
Odmierzasz słowa niewidzialną miarą,
może i nie wierzysz w Boga, ale nie oceniajmy ludzi wiarą.
Choć częściej wolisz się śmiać, potrafisz być poważny,
wiem jedno na pewno, że jesteś dla mnie ważny.
Uczucia bez granic szkoda, że nie można ich na smyczy trzymać,
dobrze zapiąć i nigdy nie odpinać,
może to byłoby jakieś wyjście z beznadziejnej sytuacji
bądź tym pociągiem, którego gdy przybiegnę nie będzie na stacji