Słońce jak co dzień
Czerwona kula
Obłokiem otula
Lico, wypuszcza cień
Spoza ciemnych bram.
Na zachodzie bez zmian.
Za wielką wodą
Ogniska płoną
Pod koron osłoną
Drzew, dymu kłęby wiodą
Wprawiając w uśpienia stan.
Na zachodzie bez zmian.
Świszczą złe kule
Bo wróg się zasadza
Brat brata zdradza
Nie myśląc w ogóle
nad grzechem, zadaje kłam.
Na zachodzie bez zmian.
Znów płacze dziewczyna
I twarz swą zakrywa
Śmierć męża przeżywa
W modlitwie kolana ugina
Łzami obmywa pierś z krwawych ran.
Lecz...
Na zachodzie bez zmian...