Twarz czarna od sadzy, skostniałe dłonie
Martwe ma oczy, suche nie łzawe
Odłoży ktoś teczkę i da mu strawę
Nikt nie odłoży choć każdy, je widzi
Gdy tylko odwróci z biedaka szydzi
Ja dość mam patrzenia, podchodzę i pytam
Jesteś głodny? Chcesz coś zjeść ? Masz dom ? Się pytam
Podnosi oczy, kuli nogi, mówi jadł wczoraj śniadanie
Mówię mu chodź, sklep jest blisko, ktoś szarpię mnie za ramie
To pan władza z ochroniarzem, pyta dumny, czy w porządku?
Odpowiadam Głośno NIE!- on ma pustkę w swym żołądku!
Policjant dokumenty żąda,
Ochroniarz na dziecko spogląda
Dzieciak wstaje przerażony i odchodzi stąd czym prędzej
Ja zaś w radio jest czerwony i zakuli moje ręce