Coś pod niebo nas wyniosła,
Kapitalizm ukazałaś
A po chwili odebrałaś
Nasza świętość - wolność słowa,
Zostawiając nas w rozpaczy
Az od tego boli głowa
Bo nikt sobie nie wybaczy
Chwil tych pięknych niepodległych,
Ludzi oszukanych biednych,
Rozpalonych słów nadzieją,
Które serca tylko grzeją
A po chwili zaraz zginą
Stos samemu usypując
Dla tych co zdradzili winą
Braci własnych oszukując.
Płońcie więc w ogniu okrutnym
w tym obrzędzie win pokutnym
Płacząc "cóż ja uczyniłem?
Po cóż naród swój zdradziłem?"
Bo kto wolność nam odbiera
Bez jednego zapytania
Ten sam siebie poniewiera,
Ten sam z siebie robi drania.
Człowiek człowiekowi wilkiem
Człowiek człowiekowi bogiem
Polak polakowi bratem
ale polak zdrajcy - katem.