wśród tanecznych pląsów miasta.
Więc ja zmierzchem się spowiję,
bo tu noc ma zaraz nastać.
I pociągnie nas korowód,
żywy pośród martwych ulic.
Damy światu cichy dowód,
że nie można życia stłumić.
I w tym naszym korowodzie,
znajdzie się jeszcze miejsc parę.
Gdy nastanie dzień jak co dzień,
nikt nie zerknie na zegarek.
Nikt nie powie: dość już życia.
O nie tylko trzeba prosić.
I ta babcia rzeknie tycia:
Tego życia nigdy dosyć!