splatając w mowę gestów tych wierszy
myślałem, może kogoś coś wzruszy
czuje tak samo, nie byłem pierwszy
Krzyczałem, z serca - wszak to nie kłamie
zrywając strupy skryte przed światem
Gdy mnie zdradziło, /Kogo obeszło?/
Niech zmilknie teraz; sędzią i katem
Przypominałem skąd ten niepokój
wracając do miejsc gdzie piłem - śniłem
odpowiadałem szczerze jak bratu
które z tych bajek tylko zmyśliłem
Gdzie znów wskrzeszając z martwych od nowa
przedświty szczęścia, blasków i cieni
czynić pragnąłem most zrozumienia
zataczający horyzont ziemi
W łasce czy trosce, niekiedy w burzach
topiąc swe trunki w panicznym gniewie...
Lecz tak naprawdę, czym była prawda
nie rozumiałem, i nikt z was nie wie
Zebrałem sił więc z wolna wynosząc
z litością patrząc w bordowe wody
szukałem celu dla lotu swego
nie czyniąc przy tym jedynie szkody
Kolejna zima, i miesiąc minął
skąd więc strapienie ten przypływ chłodów
nie zdołam przecież wiosny powstrzymać
na zawsze zostać wśród skutych lodów
Miałem zapomnieć już czym ten wyścig
i kogo jeszcze widok mój cieszy
jeszcze po szybach tłuką się mary
więc kto zrozumie, i kto pocieszy
Kto dłoń swą poda gdy sił zabraknie
by czynić dalszych podniebnych wzlotów
przyjaźń swą wierną mi aportuje
odróżniał będzie od kaszalotów
Z kim mam kolejne toczyć podboje
wytaczać działa, kolby, maczety
kiedy strzelają ślepe naboje
kto mnie uchroni przed rykoszety
Z kim mam wybraniać, pilnować szlaków
rozstrzygać sądów, dzieła przyczyniać
wszem definicji bronić zajadle
w dewocji źródłach mętlić i wszczynać
Jak być rzetelnym gdy modlitw jeno
że czepić trudno i nie ma czego
dokoła wolna kraj- ameryka
handluje kto chce i nic do tego
Kolejne widzę spłaszczone plemię
skore bezpiecznej lisiej gawiedzi
kogo wołanie i głos ten przejmie
kto z was wysłucha kornej spowiedzi
Owszem, podobnie wielu się stara
pod nosem mrucząc cedzi i biedzi
jednaka losy te splata czara
lecz Bóg wie jeden co w którym siedzi
Na kogo liczyć, na kim polegać
kto z tych goniących pośród hałasów
naukę moją usłyszy wzniosłą
głos który krzyczy z kaszubskich lasów;
Biada ci wierszu!, śmierć poezyjo!
Gdzie ćma zlatuje tnąc złotą przędzę
siekając w łajno co cenne włókno
tam też odzienia z tego nie będzie
Wtedy i radzić muszę jak mogę;
- Uczyń pielgrzymkę do wnętrza swego
poszukaj rysy w swoim rozumie
Obudź się w końcu i spójrz do tego;
***
Nie szukaj wiatru wśród drzew wyniosłych
wyzbytych z ptaków, szczepów boleści
nieco przesadnych korzeniem wzrosłych
w pajęczyn skrytych zwinnych niewieścich
Wszystko co ważne, co liczy jeszcze
stulone drzemie w poszyciu dziczy
skromne lecz hojne i mniej wygodne
pokryte liściem przygasło w ciszy
Wśród zapomnianych otwartych luster
pereł zgubionych w konarów szumie
tylko niekiedy gdzieś zaszeleszczą
a kto raz słyszał ten to zrozumie