wyciągasz myśli z kieszeni plecaka
nie otwierając ust
malujesz majowe dni
wierszem o zapachu kolan i konwalii
w pewnej odmianie wyobraźni
zastałem cię na zieleńcu
podobno oczy masz niebieskie
by rany przestały być codziennością
by wzrosło nowe
skrupulatnie wypalasz trawy
a ja
zostanę panem pogorzeliska