rwę słowa
na strzępy z wyciągniętymi dłońmi
poszukujesz swoich i mojego znaczenia
wskazuję koniuszkiem palca
dotykam ust
gdy ciemność jest zwierciadłem
a cisza nie jest zupełnie pusta
tego nie da się wyjaśnić teoretycznie
krew nocy
czerń to tylko herezja oswojona przez pożądanie
początek końca sfrustrowanych podszewek
w blasku twojej róży
której kolcami głaszczesz po języku
wszystko było wszystko
kiedy tak milczę nic już nie mów
a oni od siebie
czekają na wiadomość