po niebo odcinając kłosy zanim jeszcze wzeszły
próbuję się z ciebie wyleczyć
skórę naciągam tynkiem
zranione myśli
smutno-ufne wciąż poszukują
odpowiedzi brak
nie ma miejsca na chwile uniesień
czas grawitacji
wszechobecny kiedy za późno na słowa
jakie chciałbym wylać na zewnątrz
za późno o całe życie
o mnie o ciebie
o to wszystko
o co obojgu nam przecież chodziło
lunatykowałem
zabrakło snów