umierał po trzykroć
w objęciach bogini
gdy apogeum uczuć
zgasło czystym światłem
tulone ostatni raz
w ciemnościach wspomnień
krocząc samotnie
odbitym w lustrze księżycem
zraniony wilkołak
myślami przywołał czas
ust słodkich pomarańczą
całowanych snami
śladem na stoku polany
wstążką ku rwącej wodzie
gdzie głów baldachimem las
szumiał miłości wiatrem
na posłaniu z cytrynowej trawy
jej imieniem wołał
dwa ciała tracące blask