bezpowrotnie
Myślałem że płynę
a tonąłem
Miałem drżące ręce
nie ze strachu
Dziurawe kieszenie
pełne wiatru
Brak marzeń i celu
Brak radości
codzienność - delirium
potworności
Ból mięśni i każdej
cząstki ciała
A język zbyt sztywny
by żec: ała
I myśli twórcze, lecz
samobójcze
Patrzę na lata wstecz
i jest uśmiech
Osiemset osiemdziesiąt
i osiem dni
Magiczne ósemki
nie dwie a trzy
Jeszcze z dwadzieścia lat
- będą cztery
A dokonam tego
do cholery!
Bo trzeźwość jest piękna
Życie piękne
I możesz mnie kusić
Jestem silny
nie pęknę...
yeah!