i leżysz i czekasz tu osamotniona.
Podszedłem do Ciebie, aby w tajemnicy,
przypatrzeć się z bliska, odkryć jak wyglądasz.
Pojawił się obraz człowieka zagadki,
o smutnym spojrzeniu tych lat utraconych.
Człowieka, co nigdy nie podjął rękawic,
a w tłumie złych ludzi był zawsze bezbronny.
Nie było w nim iskry i siły; uśmiechu.
Nie było też pasji, nic radości z życia.
Zapomniał o szczęściu, wychowany w pechu.
Nie myślał o jutrze, nie myślał co dzisiaj.
Ten człowiek gdy upadł, nie zdołał się podnieść.
Nie było rąk które pomogły mu powstać.
Przez ścieżki samotnie, tam gdzie jest ich koniec.
Szara, beznadziejna, tragiczna ów postać.
Masz różne iluzje w brudzie swojej wody
i czekasz spokojnie aż znikniesz, aż wyschniesz.
Ja cieszę się bardzo, mam swoje powody,
wszak z Tobą odejdzie odbicie fałszywe...