Odsłonię kotary, wpuszczę światło księżyca.
Spojrzę na ciemną ścianę widząc moją sylwetkę.
Postać tak zniekształconą przez te ciosy od życia.
Dzisiaj w nocy zaśpiewam swoją pieśń samotności
i zanucę melodię, którą zagra mi dusza.
Zrobię kroki bez składu, bez okruchów radości,
po czym stanę jak posąg i nie będę się ruszał.
Światło nocy, to światło, które daje mi księżyc.
To kolejny przyjaciel, który mnie rozumie.
I w momentach zwątpienia pomaga uwierzyć,
że swój bagaż od zawsze sam potrafiłem unieść.
Po tym wszystkim zanurzę się w tej miękkiej pościeli.
Będzie mi cieplutko i przyjemnie. Odpocznę.
Ale tą przyjemnością chciałbym z Tobą się dzielić.
Został tylko ten księżyc, tam daleko, za oknem...