na nogach martensy
i ten uśmiech co zniewalał
byłem z ciebie taki dumny
nie miałaś fakultetów
ale potrafiłaś mnie leczyć
lepiej
niż najlepszy ordynator kardiochirurgii
w oczach żar
bił gwiazdami
w których mogłem ujrzeć duszę
finezja zmysłowość
równiny zbóż falujących
maki chabry aleje kasztanów
smak ust
niepowtarzalny
i jedwab twojej skóry
cała prawda o kobiecie
szalona
kochana
jedyna
pamiętam