chyba
tylko pokłady mam sam nie wiem
po kim
taki wrażliwy romantyczny
skórwiel
niedzielne popołudnie nie zapowiadało
przyjebałem się do oczka w rosole
mówiąc o kasztanach za oknem
ten kierat daje w kość
nie działa na mnie
tak jak powinien pełen domu
w czterech pustych
ścian wciąż pełno ciebie gdaczącej
o pracy jak kura
i zakupów z biedronki nienawidzę tego
wreszcie deszcz wyjdę na rower
pościgam wiatr
namaluję w kałuży twój obraz
z czasów kiedy jeszcze
potrafiłaś w niej tańczyć
dopiero teraz
czuję że jestem
zupełnie normalny