supłasz liny na moich myślach
znów się zakradam
po cichutku
zakłócony czerwienią twojej pomadki
pod powierzchnią serca białe noce
choć opadają liście
nagie gałęzie zapalają gwiazdy
kiedy trzecia pora się wykrwawi
i zabraknie światła
o świcie otworzę chmury
by rosa nie wzeszła tylko kroplami rozstania
wtedy dopiero
pozwolę ci odejść