w sklepiku tuż za rogiem sprzedawali wódkę z frani
za dnia spał noce były jego miedzy klinem a klinem uciekał
twórcza męka
marzenia made in china były bezimienne zatracony
śpieszył jedynie w dobre chęci chory czy zdrowy inaczej
co za różnica po prostu prorok
tęsknił za dzieciństwem wtedy wszystko było proste
rzeczywistość więził w sekretach z widoczkiem
potem nadchodziły pocztówki takie ładne z pozdrowieniami
i zapewnieniem że go wciąż
i tylko one
w sklepiku tuż za rogiem sprzedawali wódke z pralki
rozumiem