przypominam sobie zarys twoich ust
przywracam obrazy z połowy miesiąca
kiedy palcami na piersiach wyznaczałaś kręte drogi
wierszem na wiatr
gdzieś pomiędzy poezją a rzeczywistością
mówiąc o potrzebie spotkania
słowa bez pożegnania nie pochłonęły świata
zapatrzona w oczekiwanie
powracając kaprysami rozpadasz się kamuflażem
kiedy skończę
przypomnę sobie ciebie całą
październik będzie rozszeptany
nie zatrzymasz tego