tak ciche że aż bywa ciasno
siedzisz samotnie rozmyślając o obrazach
ze złych miejsc czekasz na skrzydła
nocne strachy
jak chwile na ugorze
atakują kolejne wyobraźnie
nagle
z wody wychodzi poeta
z tacą pełna szkła w szkle szampan
buzuje pełen pytań
o powroty do jutrzejszych wzruszeń
podchodzi i przytula wierszem
za każdym razem
kropkę na końcu wersu
stawiając namiętnym pocałunkiem
nad brzegiem nieme szepty
tak głośne że aż skrzydła
jesteś