miarą odmierzać światłem rozjaśniać<br />
i w cieniu chmur czy w duszy słońca<br />
rozdają wyzbyte uśmiechy lub płacze<br />
<br />
wyzbyci gwiżdżą na ślepych co widzą<br />
kolory i barwy i wszystko chcą mieć<br />
dotyku śmierci ze śmiercią nie mylą<br />
nie oglądają się nigdy wstecz<br />
<br />
ich sen nie trawi żądza lub ciało<br />
na tle żywota płynie słodka krew<br />
czyste wspomnienie to wciąż im za mało<br />
im białe szaty chwalebny im śpiew<br />
<br />
potoki łez kruszą najtwardsze doliny<br />
po których stąpają wśród modłów i świec<br />
ślepym na oczy kładą błoto z śliny<br />
potem szeptem uchodzą by dalej wciąż biec<br />
<br />
staja przed Panem na baczność szeregiem<br />
we krwi bielą przetarte łachmany<br />
potem wyszywają niebieskim gwiazd ściegiem<br />
poezje pachnącą rajskimi bzami.<br />