do samego siebie
podchodzę przez oryginalność języka
wirtuozeria zblazowanych myśli
pod zimowym kapeluszem
asekuracyjnie na odwrocie
ma przypiętą karteczkę
z napisem wiersze bez sensu
gdzieś po drodze
licząc od słońca trzecia
a na niej my
to halucynacje pokryte szronem
domek z kart
otoczony żółknącym ogrodem
szukając zagubionych skarbów
których nikt nigdy nie zapodział
mimowolne rekonstrukcje biegu wydarzeń
są optymalne
z punktu widzenia wykonywanych czynności
kiedy swoboda manewru
znalazła się między młotem a kowadłem
żądałem od ciebie jak najwięcej
tylko po to
aby wynegocjować cokolwiek
jednak
okazało się że moją dyplomacją
można jedynie wykonać czynność
do której zazwyczaj
używa się papieru toaletowego
i znów
z ogromnym dystansem
do samego siebie
podchodzę przez oryginalność języka