mógłby nastąpić dzisiaj, powinien
przynajmniej dla mnie,
pieprzony egoista ? nie,
nie wycisnę z siebie już więcej,
zbyt wiele dziś już widziałem,
dziś, wczoraj, miesiąc i rok temu,
za dużo cierpienia, bólu,
konsekwencji bycia słabszym, gorszym,
mówią, że Martin Luther King zmienił świat,
a tak poważnie tylko lekko nim wstrząsnął,
wzburzony osad w szklance już osiadł na dnie,
gorzki strumień życia znów się wyklarował,
a do tego ta noc,
ta noc, kiedy wszystko widać wyraźnie i przejrzyście,
mimo, że siedzę w pokoju przy zgaszonym świetle,
przy zasłoniętych oknach,
paradoksalnie w ciemności widać więcej,
widać więcej tego parszywego życia,
kawałek po kawałku, coraz większe
i brzydsze,
nieporadne,
niesprawiedliwość pluje wszystkim w twarz,
zatruty jadem nędznej egzystencji
zasypiam z nadzieją,
małą, cichą, spokojne sny mi się marzą
i coś więcej...