nie bez powodu
cisnąłeś mną jak kamieniem
szybko i bez uprzedzenia
szliśmy pustynią
nie bez powodu tam
na pustkowiu
najgłośniej słychać jak szepczesz
szliśmy pustynią
zostawialiśmy ślady dróg
nawet było widać na piasku
jak trzymamy się za ręce
nagle obracam się wstecz
nie ma już Twoich stóp
a tak zapewniałeś
że jesteś
szliśmy pustynią
rozległ się wrzask
pretensje bunt i zgorszenie
upadek
wyizolował świat
ludzi gorszy cierpienie
zwycięzca jest sam
jak i pokonany
pozostał na piasku
tylko jeden szlag
w bólu rodzi się pytanie
gdzież ten wspaniały Bóg
co ponoć siedzi tam w Niebie?
- spójrz
te ślady są Moich stóp
bo teraz ja niosę ciebie