kiedy kwiaty w odcieniach
szarości przekwitają szybciej niż nadążę
złapać kęs powietrza z twoich ust potrzeba amuletu
nocą na której pętla zaciska szyję ubraną w dłonie
coraz bardziej silniejsza powiesiłem ja gburowaty
onegdaj dzisiaj chciałbym się śmiać z tego wszystkiego
ale nie potrafię na myśl o tym że uciekasz
we włosach jedynie strzępki pozostały a ciągle chwytam
powyżej progu próbuję nawet nie wpół słowa
uciąć to wszystko w cholerę jasną mniej trochę od tęczy
złudzenia w stylu a wuj ze sztuką tańcował nie dają zasypiać
kosztuję drzew w zachwycie nad snami jakie miały nadejść
ponieważ zasiałem zasiadłem na łonie i nie chcę zejść a ty
wciąż jesteś zbudowana całkiem od zmysłów ratuj
odchodzę