haftuje nastroje,
a chmury jakby wstecz
pędzone martwym życiem.
Falują swą innością
i wywyższają Boga.
Chciałbym móc zatrzymać cię przy sobie
do kolejnej śmierci.
Biec wspólnie przez gwiazdy,
zatracając się w bezkresie,
cynicznie komentując przemijanie.
Nasza mleczna droga.
Przez błysk nicości zamknięty w materii.
Przez teatralną miłość zamkniętą w czynach.
Lecz kiedy mija wieczór,
na niebie wiara w wieczność.
I kiedy mija życie,
to wszystko puste słowa.