poryte na wskroś przez chwilę
którą nazywam uszczypliwie
życiem stają się w przypływie sekundy
w twych dłoniach
powodem do dumy i chwały
dlatego dzisiaj staje się na nowo
i pragnę zrazić do siebie świat
zamykam oczy by poczuć krew w żyłach
które ktoś kiedyś za mocno ścisnął
i zabronił oddychać miłością
i gdy osiągnę cel naszkicowany
przez odgórne sądy nad moim życiem
zawrócę najprędzej do domu
nad krawędzią zawisnę i zniknę
w chwili spełnienia
która streszcza się w każdym dzieciństwie
i oddycha głęboko helem
zmieniając powagę w najśmieszniejsze sekundy wszechświata
i żyje
prawdziwie żyje
zapominając o tych bruzdach na czole
i zmęczonym sercu
które nie raz już chciało się zabić
i być wolnym jak pyłek na wietrze
odchodzącym w niepamięć
a potem nagle
w ciszy i spokoju śmiać się do łez
z samego siebie
otworzyć i wyciągnąć dłonie
by zgarnąć jak najszybciej
to co pozostało po gwiazdach
i w końcu być pewnym
iż one zawsze były i mogłem je dać
komukolwiek
z miłości
w którą już nikt w prawdzie nie wierzy
ale nadal jest
i nade wszystko
umieć w końcu spojrzeć prawdzie w oczy
twarzą w twarz stanąć ze śmiercią
i zacząć dawać z siebie więcej
by z dumą trzymać w dłoniach różaniec
a nawet rozsypać się na wietrze