w których nie nosi się pętli
a sukienki w kolorze starego wina
łopocą na wietrze odnowy
niczym skrzydła u ptaków
tam widok z doliny
równinami zbóż zabiera w podróż
do miejsc urodzenia
gdzie korzenie
przypominają o tym co utracone
a przy ostatniej bramie do prawdy
spotykamy siebie
miłość żyje dotykiem
ubranym w białe szale
w czasie gdy dzieło stworzenia
składa nieskończone pocałunki
znam takie miejsca
zabiorę cie tam
tylko mi pozwól