tak prosto w oczy
czas wypluć z siebie cierpkość
piór kiedy ptaki
nie chcą już ponad niebem
nienasycony błąkam się we mgle
daleko mi do drzew
ale o tym wiedziałaś od zawsze
nie jestem zwycięzcą świata
podglądania cudzych sukcesów
też nie są w moim stylu
tylko katar mam owocowy
i serce nadziane poziomkami
kiedy na złotym listku
podaję ci śniadanie do łóżka
otwarcie mówiąc
cierniowa korona zaczyna uwierać
bliski grzechu poturbowałem anioły
turlając słońce po twojej ulicy
jedynie po to
byś zechciała mnie kochać
choć coraz dalej mi do księcia
ta bajka trwa a skrzydlaty
rycerz wciąż mieszka we mnie
głównie kiedy śpisz