nie było jedynie nieobecnym wczoraj
dwa przebiśniegi w podróży do nieba
zakwitły nową alternatywą wiosny
która wskrzesza na całość
zagubioną w cieniu strapień
przestrzeń niezapominajek
brakujący wymiar kolorem maków
maluje łąki w powroty zauroczeń
gdzie fascynacje łączące noce ze świtem
nie są jak przelotny deszcz
pełen nektaru
szarość rozniecając na barwy
płomienny z prawdziwą twarzą
twoje płatki kwitnące o zmierzchu
smakuję na wyrost
by nieśmiertelność nocy
już zawsze i tylko ukropem spojrzeń