tak żeby nie wzeszło jutrem
tyle mądrych słów już wypowiedziano
a nikt nie przewidział tego co wczoraj
pytałem przyjaciół czy są
nadal odpowiadali że tak ale że teraz mają mniej
czasu zapytałem drzewa o liście
nie powiedziały nic ponad więcej niż szum
powinienem dozować zamiary
ale postscriptum trzymało mnie za dłonie
nieloty nie fruwają u bram a ja chciałem
w listopadzie wskrzeszać maje
paradoks nadmiaru kiedy się dowiedzą
że nie mieszkam w ogrodzie choć chciałbym
sześćdziesiąt dziewięc jabłoni podzielić na owoce
pieprzona prawda zawsze doskwiera wychodząc
bądź zawsze zdrowa i szczęśliwa pomiędzy załamaniami
klucze nie są stabilne
a powroty z turbulencji nie wskazane
patent na śmierć mają tylko nieliczni
uważaj na siebie proszę
bo słońce w czasie nieba
rozedrgane jest jedynie łąką na której ty owieczką
a ludzie wilkami
w otchłaniach pełnych pustyń
daj mi znać kiedy się namyślisz
postępując zgodnie z sumieniem
kiedy mojego już się nie da
wyprasować na kant jeśli w to wejdziesz
uważaj
staniesz stopami w piekle dotykając głową nieba
wersja do druku