w piersi już dudni potęgi grzmot.
Rykiem rozedrgam leniwą zgraję,
w leśnych istotach rozbudzę wzlot.
Przynajmniej zanim nie rykłem jeszcze,
bo gdy opary pierś opuściły
Efekt mizerny – nie w myśl tej pieśni
– sen liści tylko spokój zmąciły.
Ba! Ale rogów to mam koronę
– grubą jak słoni drzewce sprzed laty.
Obedrę nimi samców wątpliwych,
do kości zdejmę skóry im płaty.
Lecz co się dzieje dziwnego ze mną
– rogi coś słabo wbite w mój łeb.
Słychać gałęzi drzew szepty śmiechu
– przyprawił rogi ci stary kiep.
Posłuchaj teraz! Czy w lędźwiach moich
nie gra hormonów milion wykwit?
Kiedy upuszczę żądz – kwil skowronek
zwiastować będzie potomka świt.
Wreszcie udało się dosiąść jedną,
jedyną łanię co miała lęki.
Lecz miast jelonka poczęła sarnię
– dołóżże dziecię w czarę udręki.
Tak też upłynął sens mego życia
– jeleń osiwiał – łamliwe włosy,
Chwiejny, zmarszczony, rogi wciąż trzyma
i słyszy stale podszeptów glosy.
Próbował zrzucać w chwilach zwątpienia
- nic to nie dało, bo odrastają.
Co roku po nich na łące ślad,
mchem okraszone w kurhan zmieniają …
… jelenia myśli, ciało i świat.