głosem w międzyczasie wołamy
o przedsionek nieba wystawiony
na próbę ognia co wskrzesza otwieranie
bram uchylonych na cud
kto jada samotnie ten wie
ojcze nasz nie zawsze pomaga
oczekiwania zapatrzone na okna
zadają pytania pozostawiając odpowiedzi
po tamtej stronie najwyższa pora
potraktować prawdę prosto w oczy
przenieść ciężar bezkresu wiosennych
ptaków na własny raj i własne niebo
by teraźniejszość i przyszłość
kreując ziemską rzeczywistość
stała się jedynie niebanalnym
opierzonym szczęściem uwitym
w gniazdach pełnych od ust
z widokami na we dwoje
bez pogrążeń