spływasz ścianami pustymi od bieli
widokiem na okno
nie opowiadaj ot tak stojąc pod światło
ta bajka trąca lekko banałem
zwariowana o północy
słowami pachniesz w pasach bezpieczeństwa
horyzont pokuszeń podsumowując z doskoku
a ja chodzę po wodzie
próbując udźwignąć kamień w twoich piersiach
jednocześnie zatajam że cierpię
poza kręgiem masek wkładanych dla poklasku
tańcząc na linie balansuję na krawędzi
i nie szukam tego czego nie zgubiłem
jedynie ciebie
ale przecież nasz świat
nie musi być teatrem cieni
wystarczy tylko
pomalować drzwi na kolor czterolistnej
a samotność we dwoje oprawimy w ramy