Bólem ją wita każdy dzień
każdy otwiera nową ranę
ociera się o małą łzę
i usta świeżo popękane
W ciało się wżyna nawet łach
gdy tylko dzień przymknie powieki
co noc koszmary, że aż strach
ciche „ała” i głośne jęki
wiatr echem niesie aż do chmur
może usłyszy je i dotknie
przywróci sen, ukoi ból
zamiast kikutów zwróci dłonie.
Wysłuchaj, Panie moich próśb
ulżyj w chorobie małej Zuzi
Ty wiesz jak boli wbity gwóźdź
gdy cierpi się za grzechy ludzi.
Gdy niewinności plują w twarz
i wytykają na ulicy
boli jak chłosta, jakby świat
powiesił się na szubienicy
więc Panie, proszę jeszcze raz
otocz swym płaszczem małe troski
niech skończy się pokutny czas
nocy i dni jak piołun gorzkich
Posłuchaj. Słyszysz? Ona puka.
Ból wciąż wyciska z oczu łzy.
Będę tu trwać, aż mnie wysłuchasz.
Słyszysz? Kołaczę do Twych drzwi...
17 stycznia 2013