biedy w szponach bezradności osamotnieni
samotni kiedy wszystko wokół
przygaszone tak jakby zabrakło pragnień
jedynie blizny na dłoniach przypominają
czasy kiedy były jeszcze kartofle
marzenia między modlitwami nie malują
na pustym płótnie przejedzeni z nadmiaru
pomocy znikąd na rozstaju nóg
pod zimowym kapeluszem szukają domów
klątwa cywilizacji nie dosięga wybrańców
którym udało się zaistnieć wśród frutti dimare
cała reszta z biletem w jedną stronę
cieniem życia na śmietnisku opowiada o słowach
w gniewie przeznaczona na głód
pomiędzy piekłem a niebem gdzie tylko bóg mówi
że najniżsi najwyżej